7.27.2015

{02} Po prostu jedźmy już do ciebie.

Chciałabym przeprosić pewną osóbkę z twittera, której podałam termin dodania tego rozdziału. Wiem, że BARDZO się spóźniłam, ale na dole wyjaśniłam dlaczego tyle to trwało. Przepraszam Was wszystkich.
Pomimo wszystko, Miłego czytania. 


     Biegła ile sił w nogach przez zatłoczoną ulicę. Niektórzy patrzyli na nią jak na wariatkę, ale w tej chwili kompletnie ją to nie obchodziło. Chciała jedynie uciec ojcu. Nie wiedziała nawet czy ją tak właściwie goni, ale od momentu, gdy zobaczyła jego wściekłe oczy i pozbawiony emocji wyraz twarzy wiedziała, że nie odpuści. Znajdzie ją i zamknie w domu na wieki.
     Wyminęła ślamazarną staruszkę, która według niej robiła niedopuszczalny w tej chwili korek i wbiegła pomiędzy dwa ogromne budynki. Zapach rozchodzący się w powietrzu sprawiał, że nastolatka miała ochotę zwrócić swoją wczorajszą kolacje, ale brak powietrza w płucach zdawał się brać górę nad nieprzyjemnym zapachem. Dziewczyna szybkimi i krótkimi wdechami pobierała jakże cenny dla niej w tej chwili tlen. Oparła dłoń o brudną ścianę i zgięła się w pół, czując, że pomoże jej to w jakiś sposób odzyskać spokojny oddech.
     Gdy poczuła już, że serce nie chce wyskoczyć z jej klatki piersiowej zamrugała oczami i po raz kolejny poprawiła torbę na ramieniu. Wychylając lekko głowę poza wieżowiec sprawdziła, czy aby na pewno jest bezpieczna. Przez to nieprzewidziane zdarzenie straciła tyle cennego czasu, który miała poświęcić na dotarcie do stacji. Gdy nie zauważyła nigdzie sylwetki ojca, jak gdyby nigdy nic wyszła ze swojej kryjówki i prawie biegiem ruszyła w odpowiednią stronę. Adrenalina tłumiła ból spowodowany porannym upadkiem i pchała dodając jej sił, by brnąć dalej do celu. Była już tak blisko, pozostało jej jedynie przebiec kilkanaście metrów, by być na miejscu. Na jej ustach wytworzył się szeroki uśmiech. Wiedziała, że wszystko zakończy się szczęśliwie, że za chwile będzie już w pociągu, gdy poczuła silny uścisk na nadgarstku. Euforia szybko zniknęła, a na jej miejsce wpełzło przerażenie.
     – Gdzie się wybierasz, córeczko?
     Próbowała się wyrwać, zaczęła wierzgać nogami, gdy ojciec podniósł jej chude ciało i przerzucił je przez swoje plecy.
     – Puść mnie, tato! – wrzasnęła i zaczęła uderzać pięściami w jego szerokie barki.
     – Nie wiem co chciałaś zrobić Layken, ale nie mogę na to pozwolić.
     Usłyszała jego oficjalny ton, a w jej oczach zaczęły zbierać się łzy bezsilności.
     – Mama by mi pozwoliła! – krzyknęła, bez przerwy wierzgając nogami.
     Nawet to, że całe ciało jej ojca napięło się pod wpływem jej słów nie zrobiło na niej żadnego wrażenia. Kompletnie nie obchodziło ją, co sobie o niej pomyślał.
     – Nie mieszaj w to mamy – odparł szorstkim tonem.
     Otworzył drzwi od swojego terenowego samochodu i pchnął dziewczynę na tylne siedzenie. Szybko zablokował wejście i rzucając jej wściekłe spojrzenie obiegł pojazd, by wsiąść na miejsce kierowcy. Przekręcił kluczyk, a ryk silnika ogłuszył wszelkie inne dźwięki.
     Po kilku minutach jazdy brak jakiegokolwiek zainteresowania ojca zaczął irytować Layken. Wolałaby, gdyby zaczął krzyczeć, wściekać się, wyrzucać na wierzch wszystkie jej błędy, ale on siedział niewzruszony, tak jakby wiedział, że powoduje tym burzę w głowie córki. Ze skupieniem i zaciśniętymi dłońmi na kierownicy mknął przez boczne uliczki miasta. Nastolatka skuliła się na tylnym siedzeniu i ścisnęła nerwowo obie torby. Odwróciła wzrok od ojca, a wcześniejsza bezsilność zmieniła się w rozsadzającą ją wściekłość.Wyciągnęła telefon z torebki i z przymkniętym jednym okiem, tak jakby bała się co tam ujrzy, spojrzała na godzinę. Do odjazdu miała jeszcze dwadzieścia dwie minuty.
     Zamknęła oczy na kilka sekund, gdy samochód zatrzymał się na podjedzcie. To był ten moment i jeśli chciała uciec, musiała zrobić to teraz. Gdy tylko mężczyzna odblokował drzwi i wyszedł z pojazdu, by podejść do dziewczyny, Layken wyskoczyła z auta i ruszyła biegiem w stronę wejścia. Modliła się, by w amoku nie zamknął drzwi. Często mu się to zdarzało i miała nadzieję, że zapomniał o tym i tym razem. Wiedziała, że ojciec jest tuż za nią, więc przyspieszyła. Otworzyła wejście i od razu pobiegła w stronę schodów. Nie mogła nad tym zapanować, uśmiech zawitał na jej ustach. Czuła, że w środku niej budzi się nowa nadzieja.
     – Layken, zatrzymaj się natychmiast! – krzyknął tuż za plecami nastolatki, gdy ta była już u szczytu stopni.
     Podbiegła do sypialni ojca, gdzie zatrzasnęła mu drzwi przed nosem. Zrzucając torby na ziemię wciągnęła telefon, by realizować swój plan. Wpisała krótki numer i czekała na połączenie.
     Gdy minęło pięć minut, od kiedy zadzwoniła po taksówkę otworzyła szeroko okno i siadając wcześniej na parapecie, wystawiła nogę by stanąć na śliskim dachu. Tak jak kilkadziesiąt minut wcześniej, najpierw zrzuciła torby, zbędny balast, który tylko ją spowalniał. Łapiąc się framugi okna wystawiła drugą nogę i stanęła stanowczo na niebezpiecznej nawierzchni. Zamknęła oczy i zaczęła się modlić w duchu, by jakimś cudem przeżyć i dotrzeć do Los Angeles. Trzymając się parapetu, spojrzała w prawą stronę, gdzie czekał na nią jej punkt zaczepienia, ledwo trzymająca się rynna. Dziewczyna licząc uprzednio do trzech skoczyła i złapała się metalowej rury. Z jej ust uciekł głośny wrzask, gdy jej noga ześlizgnęła się ze ściany. Miała ochotę uderzyć się w czoło, ale jedynie ręce ubezpieczały ją przed niebezpiecznym upadkiem. Oparła nogę o ścianę i powoli, z zamkniętymi oczami zaczęła schodzić. Czuła jak serce podchodzi jej coraz bliżej gardła, gdy stawiała każdy ryzykowny krok. Spojrzała w dół, czego już po krótkiej chwili żałowała. Odległość, jaka dzieliła ją od ziemi sprawiła, że przed oczami dziewczyny zaczęły tworzyć się czarne plamy. Czuła, że to koniec. Splotła dłonie na rynnie tak mocno, że ich kostki zaczęły stawać się białe. Bała, tak strasznie się bała, że nawet widok Justina w wyobraźni dziewczyny nic nie pomagał. Zacisnęła zęby i najdelikatniej jak tylko potrafiła, zrobiła mały krok w dół. Potem kolejny i kolejny, aż w końcu pogubiła się w swojej wyliczance i poczuła grunt pod nogami. Wytarła dłonie o własne spodnie i nie myśląc długo sięgnęła po torby. Kolejny raz zaczęła biec, szybko, najszybciej jak potrafiła przez co kilka chwil później była już pod domem sąsiadów, gdzie czekała na nią taksówka.
     – Za osiem minut mam pociąg, niech pan jedzie najszybciej jak może. Mam dużo pieniędzy – odparła, gdy tylko wsiadła do auta i rzuciła torby oddychając głęboko. 
     – Już się robi, młoda damo.
     Straszy mężczyzna uśmiechnął się szeroko i ruszył z piskiem opon, czym kompletnie zdziwił nastolatkę. Otworzyła szeroko oczy wywołując głośny chichot u taksówkarza. Layken sięgnęła mniejszą torbę, gdzie znajdowały się pieniądze i co najważniejsze telefon. Gotówkę ukradła ojcu. Nie myślała nad tym długo, po prostu musiała zapłacić czymś za taksówkę. Zabrała dużo więcej, niż wyniesie kurs, ale nie wywołało to u niej żadnych wyrzutów sumienia, wręcz przeciwnie, była dumna ze swojego czynu.
     Odblokowała telefon i pisnęła cicho, gdy zobaczyła piętnaście nieodebranych połączeń od Justina. Nastolatka wybrała numer i czekała na zrealizowanie połączenia. Brunet odebrał już po pierwszym sygnale.
     – Layken, jak tylko tutaj przyjedziesz skopię ci ten twój seksowny tyłek.
     Usłyszała zachrypnięty głos, przez co na jej twarzy zaczęły tworzyć się małe zaczerwienienia.
     – Przepraszam Justin, tyle się wydarzyło. Nie miałam jak się z tobą skontaktować i nie, nie pytaj mnie o co chodzi. Chcę opowiedzieć ci to wszystko jak do ciebie przyjadę – odparła i wsunęła wolną dłoń w swoje długie włosy.
     Gdy tylko spostrzegła jak mała odległość dzieli ich od stacji, poprawiła się na fotelu. Taksówkarz spisał się na medal, choć była pewna, że przez całą podróż jechali z podwójnie przekroczoną prędkością.
     – Muszę kończyć. Mam pociąg. Zadzwonię jak będę blisko. Mam nadzieję, że po mnie przyjedziesz, do zobaczenia.
     Nie czekając na odpowiedź chłopaka, nastolatka zakończyła połączenie i wrzuciła telefon do torby. Wyciągnęła pieniądze i uszykowała ich odpowiednią ilość. Nie zapomniała o sporym napiwku dla miłego kierowcy. Auto zatrzymało się tuż przed wejściem na stacje, więc dziewczyna podała mężczyźnie gotówkę i z torbami na plecach wybiegła z auta, by ruszyć w stronę odpowiedniego przejścia.
    Odetchnęła głośno, gdy zobaczyła pociąg z numerem piętnaście, jej pociąg. Nie czekając na nic podbiegła do jednego z wejść, gdzie czekał na nią kontroler biletów. Layken ukucnęła lekko i sięgnęła do torby, w której znajdował się paragon. Z uśmiechem na ustach weszła do środka przedziału, gdy ten potwierdził jego ważność. W pomieszczeniu przywitał ją chłopak. Był przystojny, ale jego styl nie podobał się nastolatce. Na pewno nie przepadała ona za glanami i kilkoma kolczykami w uszach u płci męskiej. Uśmiechnął się przyjacielsko i kiwnął na fotel naprzeciwko niego.
     – Cześć, jestem Toby, a ty jak masz na imię? – spytał przyglądając się nastolatce.
     – Layken, miło mi cię poznać, Toby.
     Rzuciła torbę na podłogę i rozsiadła się w fotelu.
     – Pewnie jedziesz do chłopaka, co?
     Layken spojrzała w stronę blondyna, a pierwsze co udało jej się dostrzec to niezauważony wcześniej kolczyk w jego wardze.
     – Nie, do przyjaciela.
     Nachyliła się do torby i wyciągnęła z niej telefon. Uśmiechnęła się, gdy zobaczyła zdjęcie bruneta i weszła w wiadomości tekstowe, by napisać, że jest już w drodze.
     – Jesteś mało gadatliwa.
      Podniosła wzrok i dostrzegła, że Toby nadal się jej przygląda.
      – Nie, po prostu jestem zmęczona, spałam tylko cztery godziny w nocy – westchnęła i wróciła wzrokiem na ekran telefonu.
     W innej sytuacji pewnie zagadała by do niego i zdobyła w ten sposób nowego znajomego, ale w tej chwili ważny był dla niej tylko i wyłącznie Justin i to tylko z nim chciała rozmawiać. Przyłożyła dłoń do warg, tak by zakryć ziewnięcie, które chciało opuścić jej usta. Była zmęczona i dopiero, gdy usiadła zaczęła to odczuwać.
     – Jeśli chcesz, idź spać. Obudzę cię, gdy będziemy blisko końca podróży.
     – Mógłbyś? – spytała i sięgnęła po torbę w której były pieniądze, wolała się ubezpieczyć i mieć je na swoich kolanach.
     Chłopak zaśmiał się głośno i pokiwał głową, tak jakby przyznając jej racje.
     – Gdybym był dziewczyną i jechał z obcym kolesiem, też trzymałbym swoją torebkę na kolanach – odparł i wsunął dłoń pomiędzy swoje włosy – Bez problemu, obudzę cię. Ja i tak nie zasnę, prawdopodobnie będę słuchał muzyki, a widzę, że ty tego potrzebujesz.
     Puścił jej oczko i sięgnął do swojego plecaka, z którego po krótkiej chwili poszukiwań wyciągnął długie, białe słuchawki.
     Zaśmiała się cicho i wrzuciła telefon do jednej z kieszonek torby. Oparła głowę o niewygodny zagłówek i zamknęła oczy. Kilka minut bez rozmowy wystarczyło, by dziewczyna kompletnie odpłynęła.


*

     Zaczęła mamrotać niezrozumiałe dla nikogo słowa, gdy Toby potrząsnął jej ramieniem.
     – Layken, obudź się – odparł przyjemnym dla ucha tonem.
     Złapała jego dłoń, gdy ten dotknął jej ramienia z zamiarem szarpnięcia jej kolejny raz.
     – Nie śpię już.
     Przetarła oczy zaciśniętymi dłońmi i spojrzała w stronę chłopaka. Zdążył już usiąść i po raz kolejny zawzięcie szukał czegoś w swojej torbie. Dziewczyna nie chcąc dalej mu się przyglądać, wyciągnęła telefon i wybrała numer Justina.
     – Jestem już prawie na miejscu.
     Uśmiechnęła się i miała nadzieję, że przez ton jej głosu Justin dostrzeże jak bardzo szczęśliwa była w tej chwili.
     – Czekam na ciebie już od pięciu minut  – odparł, leżąc przed telewizorem.
     Chciał by czuła, że naprawdę nie może się na nią doczekać. Choć tak naprawdę było, nie miał zamiaru siedzieć na słońcu w tłumie czekających na innych podróżnych ludzi. Wolał wyjechać później i oszczędzić sobie niektórych niemiłych zdarzeń na stacji.
     – Jesteś uroczy – stwierdziła i zaśmiała się cicho.
     – Wiem to, mała.
     Wstał z wygodnej kanapy i ruszył w kierunku sypialni, gdzie czekały na niego przygotowane wcześniej ubrania. Nie mógł jechać przecież w samych bokserkach, choć prawdopodobnie tak byłoby mu najwygodniej. Wziął do ręki białą, luźną koszulkę, która doskonale odkrywała jego tatuaże - słabość Layken. Właśnie o tym pomyślał, gdy kilka sekund wcześniej decydowało tym, co za chwilę na siebie założy, by doprowadzić ją do szaleństwa. Nadal trzymając telefon przy uchu, nałożył bluzkę na swoje ciało i sięgnął po szare, materiałowe spodenki.
     – Za pięć minut będę na miejscu, Boże nie mogę się doczekać!
     Otworzył szeroko oczy, gdy dotarło do niego, jak bardzo mało czasu mu pozostało. Był pewien, że przyjedzie za dwadzieścia minut, nie pięć bardzo krótkich, dla niego wręcz sekund. Rzucił telefon na łóżko i zaczął zakładać spodnie. Nie miał szczególnych wyrzutów sumienia, przez to, w jaki sposób zakończył rozmowę z Layken. Wolał nie tracić czasu na głupią rozmowę, skoro był już tak spóźniony.
     Zabrał telefon oraz kluczyki w dłoń i wybiegł z domu uprzednio zamykając jego drzwi. Wsiadł do swojego wielkiego czarnego Mercedesa i odpalił silnik. Wyjechał z posesji i włączył radio, które po kilku sekundach zaczęło wydobywać z siebie stare piosenki z lat osiemdziesiątych. Chłopak zmarszczył czoło i nachylił się do odbiornika. Zaczął wciskać przycisk zmieniający stacje, ale urządzenie nie chciało współpracować przez co do uszu bruneta nadal docierał jeden ze starych utworów. Nie zastanawiając się długo ścisnął dłoń w pięść i patrząc na drogę, uderzył w radio. Tak jak przewidział muzyka przestała grać. Zdecydowanie bardziej wolał zapłacić za wyrządzoną szkodę niż słuchać, według niego, starego badziewia. Zrelaksowany oparł się o siedzenie i wymijał kolejne wolno poruszające się samochody.
     Uśmiech zagościł na jego ustach, gdy zaparkował i wyskoczył z auta. Poprawił spodnie, które podczas podróży zdążyły zsunąć się z jego pośladków i ruszył w odpowiednią stronę.Wiedział, gdzie Layken miała się pojawić i chciał być jak najszybciej na miejscu. Maszerował prosto w stronę wyjść i ścierał pot, który zdążył wytworzyć się na jego czole. Było niesamowicie gorąco, a chłopak nienawidził takiej pogody. Lubił, gdy było ciepło, ale zdecydowanie bardziej wolał temperatury nieprzekraczające trzydziestu stopni Celsjusza.
     Wszedł do wypełnionej ludźmi hali i tak jak przypuszczał, w pomieszczeniu było okropnie duszno i tłoczno.Warknął głośno, gdy starsza pani wpadła na niego swoim ciałem. Zatoczyła się cudem unikając upadku, ale Justin nie miał zamiaru jej pomóc bo właśnie dostrzegł Layken. Pierwsze o czym pomyślał, gdy ją zobaczył to, jak piękna była. Stała kilka metrów dalej na uboczu wolnym od tłumu przy jednej ze starych ławek. Miała na sobie kurtkę, co zdziwiło go od razu. Na jej ramieniu wisiały torby, a w drugiej wolnej dłoni trzymała przyłożony do ucha telefon. Rozglądała się dookoła nieobecnym wzrokiem, co sprowadziło Justina na ziemię. Szukała go. Oblizał wargi i zrobił krok w przód, ale na jego drodze pojawiła się przeszkoda. Zdezorientowany spojrzał w dół, gdzie z wściekłością wymalowaną na twarzy czekała na niego staruszka. Ręce oparte miała na swoich biodrach, a tuż obok niej stała ogromna podróżna torba na kółkach.
     – Nie masz zamiaru mnie przeprosić młody człowieku? W zamian za to, co mi zrobiłeś wymagam od ciebie, byś zaniósł mi to na parking – prychnęła cicho i kiwnęła głową na walizkę.
     Justin roześmiał się głośno przez co starsza kobieta spojrzała na niego z wyrzutem.
     – Nie mam zamiaru ci nic nigdzie zanosić. Sama na mnie wpadłaś, a teraz zejdź mi z drogi, śpieszę się do mojej dziewczyny.
     Bez uraczenia jej nawet jedynym spojrzeniem wyminął kobietę i ruszył w stronę Layken. Dziewczyna nadal go nie zauważyła, co ucieszyło bruneta. Był o jeden krok do przodu.
      Poprawił włosy, które rozeszły się w każdą możliwą stronę tak, jakby brązowooki wyszedł co dopiero z łóżka. Nie użył przed wyjazdem żelu, czego zaczął powoli żałować. Nie odrywając wzroku od zdezorientowanej Layken zaczął przyklepywać je dłonią, tak by stworzyć z nich w jakiś sposób grzywkę. Stanął nawet w miejscu, by pomóc sobie drugą dłonią i lepiej się skupić na wykonywanej czynności, ale ludzie natychmiast zaczęli na niego krzyczeć, wyrzucając mu tworzenie korku. Chłopak zrezygnował z prób przywołania do ładu swoich włosów i ruszył dalej mając nadzieje na to, że dziewczyna nadal go nie zauważyła, ale było już za późno. Zamieszanie zwróciło uwagę Layken. Wpatrywała się w niego z wielkim uśmiechem na ustach.
     Czuł euforię rosnącą gdzieś tam w środku niego. Był podekscytowany tym, że ona już tutaj jest, że będzie mógł zabierać ją na imprezy, nareszcie będzie mógł jej dotknąć. Kusiła go, wielokrotnie kusiła go nawet nie będąc do końca tego świadomą. Swoimi zdjęciami w luźnej koszulce, w stroju kąpielowym czy w sukience. Miał do niej słabość i nie mógł temu zaprzeczyć.
     Zrobił krok do przodu, potem następny i kolejny, aż w końcu stanął kilka centymetrów od nastolatki. Uśmiech nie schodził z jej ust, przez co nawet brązowooki zaczął się uśmiechać.
     – Ja nie wierzę Justin, nie wierzę.
     Kiwnął głową dając jej tym znak, by przestała mówić. Po prostu wyciągnął ramiona, a dziewczyna natychmiast wtuliła się w jego ciało. Mocno zacisnęła pięści na koszulce przyjaciela i otuliła go nogami w pasie. Teraz to on musiał domyślić się o co chodziło Layken. Nie czując żadnych zahamowań przyłożył dłonie do pośladków dziewczyny dając jej tym samym silną podporę. Oparł podbródek na jej ramieniu i westchnął cicho. Czuł się zrelaksowany i spokojny, ale czy rzeczywiście zasługiwał, by tak się czuć?
     Odchylił powoli ciało tak, by zobaczyć jej twarz. Layken puściła szyję bruneta i złapała dłońmi jego ramiona. Zaczęli wpatrywać się w siebie nawzajem. Chłopak starał się badać każdy milimetr jej twarzy, choć pomimo starań i tak nie mógł oderwać wzroku od jej oczu. Były takie jasne, pełne nadziei. Dawno nie widział, by ktoś miał wzrok z którego tak łatwo można byłoby odczytać emocje kumulujące się w środku niego.
     – Nie jest ci za gorąco?
     Był tego ciekaw od kiedy tylko ją zobaczył i choć nie były to najlepsze pierwsze słowa jakie chciał do niej skierować, musiał o to zapytać.
     Nastolatka zachichotała głośno i kiwnęła głową.
     – Okropnie. Nie mogłam jej zdjąć bo nie dałabym sobie rady, by trzymać ją razem z torbami.
     Layken zeskoczyła z rąk bruneta i natychmiast ściągnęła uciążliwą kurtkę. Pierwsze co rzuciło się w oczy chłopaka to zakrwawiony bandaż na lewym przedramieniu. Był zdezorientowany. Przecież mówiła, że ojciec uderzył ją w twarz, nie w rękę i dlaczego aż tak bardzo krwawiła? Zmarszczył brwi i sięgnął po rękę dziewczyny. Przyłożył palec do materiału i spojrzał w jej oczy.
     – Co ci się stało?
     – Nie chcę mówić ci o tym teraz, po prostu jedźmy już do ciebie.



***

Nawet nie wiecie jak ja uwielbiam skupiać się na  Justinie, na tym co on myśli, jak to przeżywa (co nie oznacza, że nie lubię Layken, kocham ją tak samo jak go, może nawet bardziej, ale do niego mam po prostu słabość, tak samo jak on ma ją do Ken). 
Należą się Wam wyjaśnienia i mam zamiar Wam je dać. Pierwsze dwa tygodnie od dodania rozdziału minęły mi mozolnie. Nie mogłam się skupić, próbowałam coś napisać jednak nie szło mi to za dobrze. Okej, gdy nareszcie napisałam coś, co nadawało się, by to opublikować postanowiłam, że zrobię to następnego dnia (dzień mojego wyjazdu do cioci), wcześniej jeszcze przed tym sprawdzę błędy itp., ale przed snem wpadł mi do głowy głupi pomysł. Zrobię porządek na komputerze - usunę niepotrzebne rzeczy. Okej skończyłam poszłam spać. Obudziłam się następnego dnia, włączyłam komputer i szukam pliku z rozdziałem. Nie mogę go znaleźć. Miałam jedynie zarys rozdziału napisany przez 5 minut, takie co dzieje się po jakim zdarzeniu. Jak się okazało usunęłam rozdział. Tak, mój cudem napisany rozdział, nad którym tak się napracowałam. Byłam niesamowicie wkurzona. Nie miałam już czasu na pisanie go od nowa bo wyjeżdżałam i tak oto utknęliśmy kolejny tydzień bez rozdziału, super. Wróciłam od ciotki okazało się, że jestem chora. Grypa żołądkowa. Nie no jeszcze lepiej. W każdym razie poleżałam w łóżku, trochę pospałam i oto macie tutaj takie coś. Przepraszam Was bardzo, bardzo, bardzo, bardzo. Postaram się Wam jakoś odwdzięczyć za ten ponad miesiąc bez rozdziału. Do następnego kochani. 


8 komentarzy:

  1. Bardzo dobry rozdział, naprawdę, warto było czekać. Pomimo twoich przygód z usuniętym rozdziałem i chorobą, dałaś sobie świetnie radę. Tak myślałam, że ojciec Layken ją znajdzie. Przecież nie mógłby tak po prostu dać jej odejść, prawda? Eh, Justin. Też mam do niego słabość i lubię jak piszesz z jego perspektywy. Jestem ciekawa jego myśli i odczuć o wiele bardziej od Layken, co nie zmienia faktu, że również ją lubię. Szczególnie za to, że jest uparta; drugi raz uciekła ojcu i dotarła cała na miejsce. Lubię taki hart ducha :)
    Kończę, czekam na trójeczkę i zapraszam również do siebie <3

    OdpowiedzUsuń
  2. No cudowny poprostu *-* Czekam nn

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale mi się ten blog podoba.
    Skocznie piszesz, no po prostu cud nie i fabuła jest fajna. Tajemnica Justina... Ehhh.... Kiedy nam ją zdradzisz, co?
    Czekam na następny rozdział spod twojego pióra i dużo weny.

    Ola xx

    OdpowiedzUsuń
  4. boze ja prawie codziennie czekalam i sprawdzam czy jest rozdzial to jest takie idealne ja to kocham i ciesze ze dobrze sie poczulas i zdolalas cos napisac, warto bylo czekac i mam nadzieje ze juz czujesz sie dobrze a co do rozdzialu to ja ich kocham razem ale boje sie o to co justin kombinuje wiem ze cos sie stanie i to nie bedzie tak idealnie

    OdpowiedzUsuń

Layout by selenuhl